Często nosimy w sobie wizje przeróżnych zdarzeń, miejsc, sytuacji. Bywa, iż te wizje są idealne. Często ZBYT idealne. I co wtedy, gdy coś nie układa się tak, jak (przecież!) powinno? Jak pogodzić się z sytuacją, kiedy ktoś lub coś nagle rozsypuje w pył moje przedsięwzięcia? Jak sobie poradzić? Czy można przez to przejść i żyć dalej, nie gorzkniejąc przy tym za mocno?
Czy zastanawiałaś się, jak Ty zareagujesz, kiedy coś takiego Ci się przytrafi? Czy będziesz kurczowo trzymać się wyimaginowanego planu, czy też będziesz w stanie pójść z życiem na pewne ustępstwa, przeformułować swoje cele i pragnienia? Nie będzie lekko, ale czy chociaż spróbujesz? A może jedyne, czego dokonasz to zadręczanie się nieustannym „dlaczego???”? Czy dasz sobie szansę?
„Dokonywanie istotnych życiowych zmian zawsze wiąże się z pewnym ryzykiem, jeśli coś pójdzie nie po naszej myśli. Ale od czego jest nadzieja? Zawsze trzeba wierzyć, że wszystko w końcu się ułoży, a jeśli nawet nie bardzo, to istnieje jeszcze możliwość, że choć ułoży się inaczej, niż chcemy, to i tak na naszą korzyść, tylko tego jeszcze nie przeczuwamy…”
Iwona Słabuszewska-Krauze „Portugalka”
Myślę, że jest pewne wyjście – nauczyć się przyjmować rzeczy takimi, jakimi one są. Jakimi przynosi nam je życie. Nauczyć się wdzięczności. Sądzę, że gdybym nie była wdzięczna za to, co mam, to wiele by mnie omijało. Umiejętność dostrzegania w życiu dobrych rzeczy, daje mi to, że umniejszam te gorsze, niechciane, niepotrzebne. Po prostu nie skupiam na nich uwagi, a koncentruję się na pozytywach.
Jeśli pogodzę się z tym, że zmiany są obecne w moim życiu, to jedynie na tym zyskam. Im szybciej zdam sobie sprawę z przemijania, tym łatwiej będzie mi zaakceptować wszelkie zwroty w moim życiu, czasem również straty, utratę młodości etc. Zapytałam kiedyś siebie czy może należy toczyć walkę o odwracanie biegu wydarzeń? Potem zadałam sobie pytanie jaki miałaby ona sens? Przecież nie zatrzymam tego, co mam. Nie zatrzymam się w żadnym w pięknych momentów. Ani nie naprawię tych gorszych. Nie zatrzymam choroby. Nie sprawię, że powróci ktoś, kto odszedł… Jeśli nie pogodzę się z jakąś wymianą, to będę cierpieć podwójnie.
Więc pytam dziś siebie czy odnajdę takie pokłady mądrości i pokory, by pozwolić sobie w pełni zaakceptować rzeczywistość taką, jaką mi się ona przydarza?
Ktoś kiedyś powiedział że nie wybieramy tego, co dostajemy. Jednak COŚ dostajemy i to jest pozytyw. Możemy wybrać jakie działanie podejmiemy wobec tego, co otrzymaliśmy. Dlatego nawet ziszczenie najtragiczniejszego scenariusza nie sprawia, że nadchodzi koniec. Myślę, że warto wziąć to pod uwagę. I że nie mam na to wpływu. Aby zyskać, trzeba najpierw stracić – życzę sobie i Tobie takiego zdrowego podejścia, a każdy życiowy przewrót będzie wzmacniał, zamiast nadwerężać 😊