Blog,  Lifestyle

Odpuszczanie. Ograniczać się czy się nie ograniczać?

            Żyjemy w czasach nieograniczonych możliwości. Tak wiele dóbr jest na wyciągnięcie ręki, prawda? Jeśli się ze mną nie zgadzasz, to być może masz na myśli te wszystkie cudowności zaadresowane w większości dla osób o grubszym portfelu. Rzeczywiście, istnieją obszary, do których zwyczajny człowiek nie ma dostępu i nie ma szansy w nich zaistnieć, jednak ja dziś skupiam się właśnie na tych zwykłych rzeczach, ogólnodostępnych. Jak często zdarza się, że chociaż ktoś chciałby (celowo nie piszę „powinien”, ponieważ sama nie lubię mówić czy myśleć, że coś „powinnam” lub „muszę”) się ograniczać, a mimo to tego nie robi? Weźmy na przykład osobę, która ma problem z wygospodarowaniem pewnej sumy na comiesięczną spłatę karty kredytowej, doskonale zdaje sobie z tego sprawę, mimo to nie potrafi ograniczyć wydatków i na przykład powstrzymać się od codziennego kupowania jedzenia czy kawy na mieście. Znajome, prawda? Dzisiejszemu człowiekowi często brak hamulców, nie ogranicza się ani materialnie, ani – co chyba nawet gorsze – mentalnie.

„Trzeba walczyć o swoje marzenia, ale trzeba też wiedzieć, które drogi są nie do przebycia i zachować siły na przejście innym ścieżkami”

Paulo Coelho

            Świat zewsząd krzyczy do nas hasłami typu:

„Możesz wszystko!”

„Jesteś panem swojego życia!”

„Nic Cię nie ogranicza!”

„Nic Cię nie powstrzyma…!”

            Owszem, nie neguję tego, byłabym hipokrytką nie zgadzając się z powyższymi sloganami, ponieważ sama również wolę myśleć, że posiadam moc samostanowienia, że jestem w stanie realizować swoje cele i marzenia, że TAK, MOGĘ TO WSZYSTKO, jednak znam umiar, tak modnie ostatnio nazywany balansem. Mimo wszystko czasami dopada mnie refleksja czy ów brak ograniczeń jest luksusem czy może przekleństwem?

            Ten tak zwany balans, umiar, równowaga, czy jak tam wolisz to określić, jest moim zdaniem niezbędny w każdej strefie życia. Czasami potrzebuję się ograniczyć, by mieć siłę czy środki na coś innego. Po prostu odpuścić. Czasami potrzebuję się zatrzymać, coś przemyśleć. Kiedy to robię, ograniczam się świadomie, ponieważ – na pozór – tracę tę chwilę na refleksję, zamiast w tym samym czasie robić coś innego. Ograniczanie – dla mnie to przemyślany wybór. Mam sprawnie działające hamulce i używam ich, by nie biec prosto przed siebie – chciałoby się dodać – z zamkniętymi oczami… Nazywam to sztuką odpuszczania, w której szkolę się nieustannie.

„Kto będzie miał cierpliwość, będzie miał, co zechce”

            Sztuka odpuszczania to dla mnie przede wszystkim umiejętność wyboru. Zbyt łatwo się zniechęcam, kiedy pragnę osiągnąć zbyt dużo na raz. Ciągle się uczę, jak dawkować sobie różne czynności, odpuszczać mentalnie. Kiedy zajmuje mnie konkretna aktywność, to nie myślę już wtedy o następnych.
Oczywiście, przychodzi do głowy wiele innych spraw, lecz mam dla nich przewidziane miejsce w notesie, świadomie spycham je na później. Działam z myślą czy coś w danej chwili jest zbędne, czy mogę się w jakiś sposób przyhamować? I na tym się skupiam.
Dlatego jak mantrę powtarzam: TO JEST PROCES. Potrzebuję dać sobie czas i pozwalam sobie na łagodność. Wsłuchuję się w siebie – to także istotna kompetencja. Słuchać samego siebie w taki sposób, by wreszcie USŁYSZEĆ (bo uwierz, że można słuchać, a nie słyszeć) to, co moje wewnętrzne „ja”, ten jakże często cichutki głos w głowie ma mi do przekazania. Czasami jest to tak ważne, że bez dopuszczenia do głosu tego wewnętrznego monologu, nie można ruszyć dalej… I uwaga – nie wystarczy wysłuchać, trzeba zadbać również o działanie. W końcu coś trzeba z tym zrobić. Ten głos nie bierze się znikąd. Wskazuje na istniejące ukryte pragnienia i potrzeby (więcej o potrzebach możesz przeczytać tutaj). Może nawet chciałby wprost wykrzyczeć, że pora coś zmienić? Że dłużej tak nie można? Że, do cholery, czas wreszcie odpuścić sobie tę perfekcyjność?! Że jestem wystarczającą taką, jaką jestem?

„Każda walka ma swój koniec. Czasami to Ty musisz przestać walczyć. Nie z powodu dumy, lecz z szacunku do siebie. Po to, by móc jeszcze się uśmiechać i mieć normalne życie”
Rafał Wicijowski

Czy na koniec mogę mieć do Ciebie prośbę?

Bądź dziś dla siebie łagodna – choćby raz, choćby tylko dzisiaj.

I zapytaj siebie…

Usłysz…

Co słyszysz?


Będzie mi bardzo miło, jeśli dasz znać, co sądzisz o tym tekście? Czy był dla Ciebie pomocny? A może warto go podać dalej, komuś kto akurat tego potrzebuje? Sprawisz mi ogromną radość zostawiając ślad swojej obecności tutaj lub odwiedzając mój profil na Instagramie. Do napisania!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *