Po mojemu

Zmiana się nie „robi”

Zmiana nie dzieje się od razu. „Bo ja tak chcę i od teraz tak będzie” – naprawdę wierzysz, że istnieje coś takiego? Że życie może się wnet odmienić, jak od pstryknięcia palcem, tudzież dotknięcia czarodziejskiej różdżki? Może do tego jeszcze samo? Dobra, bajki na bok. Ja już przestałam się łudzić. Dotarłam do tego magicznego momentu, w którym pojmuję swą sprawczą moc. Wiem, że mogę. Pogodziłam się z tym, że zmiana z a c h o d z i. Naprawdę mogę odmienić swoje życie, ale będzie mnie to wiele kosztowało. I im szybciej zdam sobie z tego sprawę, tym lepiej.

Przede wszystkim potrzeba czasu.
Niestety, nie widzę odstępstw od tej reguły. Czasami potrzeba wiele czasu, aby dojrzeć. Aby ten pomysł na zmianę zasiać i by miał czas zakiełkować. „Cóż trudnego?” – mógłby ktoś zapytać? W dzisiejszych czasach, kiedy stajemy się mistrzami kreatywności, prześcigamy się w pomysłach, a jeden jest lepszy od drugiego… „Cóż z tego?” – zapytam ja 🙂 Nawet najlepsza myśl nie zawiedzie nas do upragnionego miejsca, kiedy okaże się, że był to słomiany zapał. A przecież bywa tak nad wyraz często, prawda? Już myślę, że rozpoczynam nowy etap w życiu, że teraz będzie tak i tak, że teraz to już na pewno się uda, że teraz to już z górki i że już w ogóle… A tu „zonk”. Nosz kurdę… I znowu przychodzi to poczucie, że życie przecieka mi przez palce. Spotkało Cię to kiedyś? I co wtedy? Brawo, jeśli się nie poddałeś! Widać, że chcesz próbować dalej. I wiesz, co? Teraz będzie odrobinę łatwiej, kiedy jesteś człowiekiem, który czegoś tam w życiu doświadczył i z niejedną sytuacją się zmierzył. Kosztowało Cię to, co prawda, trochę czasu, ale czy nie było warto, aby znaleźć się w tym momencie, w którym jesteś teraz? Osobiście uwielbiam ten stan, kiedy stoję u progu czegoś nowego. Zbieram siły (całe zastępy sił!), ponieważ jestem świadoma tego, iż…

…nie obejdzie się bez wyrzeczeń.
No, łatwo to nie będzie (uwaga wybór: uciekasz czy zostajesz?). Ale przecież w życiu nie chodzi o pójście na łatwiznę (no dobra, niektórym chodzi, ale zostawmy ich w spokoju). Jeśli naprawdę chcę coś osiągnąć, to jestem w stanie co nieco albo i nieco więcej poświęcić, zgadza się? 😉 I przychodzi moment na zapytanie samego siebie z czego mogę zrezygnować? Co mogę odpuścić? W końcu na zapytanie samego siebie, co jest ważne, a co ważniejsze? A może coś mi przeszkadza? Może robię coś, czego tak naprawdę nie chcę robić, ale przecież tak miło zabija się czas… Ej, serio?

Dobry plan.
W zasadzie to chyba powinnam od tego zacząć, ponieważ podjęcie decyzji odnośnie tego, co w ogóle mam zamiar dalej ze sobą zrobić jest dla mnie równoważne ze znalezieniem na to czasu.
Dobry plan czyli taki, który nie będzie ani zbyt wygórowany, ani zbyt prosty do wykonania (co by nie było za lekko). Taki, który będzie mobilizował, zachęcał i dopingował. Nakręcał na więcej! Ponieważ, kiedy dostrzeżesz, że coś się wreszcie udało, to będziesz chcieć tego więcej! Takiego właśnie planu deficyt któregoś pięknego dnia odnotowałam i wywiodło mnie owe spostrzeżenie na łowy. Upolowałam w sieci artykuł Lista 100 celów w życiu i to był dla mnie krok milowy w stronę przemiany. Co prawda wcześniej już robiłam podobne listy, ale jak widać, nie nabrały one „mocy urzędowej” 😉 Z perspektywy czasu widzę, że tym razem jednak zadziało się. Coś zaszło. Wreszcie COŚ się dokonało.

Przelewając moje pragnienia na papier, miałam niesamowitą okazję spotkać się sama ze sobą i z tym, co tak naprawdę drzemie we mnie. Czego chcę od życia. O co mi tak naprawdę chodzi! Może brzmi to dziwnie, ale tak naprawdę na co dzień niewiele czasu spędzamy spoglądając w siebie, zapytując się o własne marzenia i cele. Teraz nadarza się ku temu okazja. Czas zacząć działać – zmiana sama się nie zrobi 😉

W jakim celu dzielę się tym z Tobą? Mam nadzieję na niesienie pomocy, jakkolwiek to zabrzmi 😉 Z autopsji wiem, jak często trudno coś zmienić w sobie czy wokół siebie, jak jest ciężko się za siebie zabrać i jak wiele wymaga to czasu i wyrzeczeń oraz że bez konkretnego planu daleko się nie zajdzie… A jednak jestem żywym przykładem na to, że jest to możliwe. I że naprawdę warto się postarać, bo jeśli nie jutro ani nawet za tydzień, ale z większej perspektywy obejrzysz się za siebie, to rozpromienisz się, podniesiesz głowę i powiesz z dumą: BYŁO WARTO!

Na dobre rzeczy warto czekać, jednak same nie przyjdą, jeśli nie zrobię choć małego posunięcia w ich stronę.

„Tysiącmilowa podróż zaczyna się od pierwszego kroku… we właściwym kierunku”

One Comment

  • Ania

    Znam temat! 🙂 plany, planiki i planery, a potem: „O, Holender, to już rok minął?!”;) Ale jak się człowiek wreszcie zaprze… i ogarnie głową, że to nie magia z głowy, ale siła z rąk, „robi” zmianę, to jakoś zaczyna iść 😉

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *