To wbrew pozorom nie będzie tekst o sportach ekstremalnych, ale o sprawach przyziemnych. O takich, które trzeba wziąć we własne ręce. I zrobić z nimi coś. Coś przez duże C, zadziałać.
„Gdy się umiera, mając trzydzieści jeden lat, nie jest się gotowym na śmierć. A zresztą czy kiedykolwiek można powiedzieć, że tak, już jestem na to gotowy? Czy ktoś z nas wie, ile jeszcze razy będzie mógł się obudzić rano w swoim łóżku, ile razy spojrzeć w oczy bliskim?”
Kiedy natknęłam się na to zdanie, mając właśnie skończone trzydzieści jeden lat, po prostu mną wstrząsnęło. Nagle przestałam się nad sobą użalać, że znowu zabrakło mi czasu czy że doba znów jest za krótka. Przestałam ględzić, jak ten czas tak szybko mija… Znacie to? To była moja codzienność. Była. Ponieważ nadszedł czas na zmiany. Zmiany na wielu płaszczyznach. Może masz ochotę być świadkiem tego przełomu?
Kiedy stałam pod tymi schodami ze zdjęcia, w uroczej Alfamie w Lizbonie, zachwycanie się graffiti nie było jedynym zajęciem. Przyszło mi wówczas do głowy, że te stopnie mogłabym odnieść do kolejnych lat mojego życia… Tak jak czasem podczas wspinaczki bywa trudno i dopada nas zadyszka, tak samo w życiu zadziwiające jest to, jak łatwo nadchodzi trudny czas…
A przecież schody są po to, by wspinać się wyżej. Każdy z nas ma w sobie takie własne, wewnętrzne schody po to, by wspinać się na szczyt swoich możliwości. Myślę, że warto się troszeczkę zatrzymać i zastanowić, dokąd zawiodą? Dokąd mogą zaprowadzić? Nasuwa się oczywista odpowiedź – na szczyt? Tylko co jest tym szczytem dla mnie? Warto zadawać sobie samemu co jakiś czas takie pytanie, ponieważ bez odpowiedzi niemożliwe jest podjęcie tej niełatwej wspinaczki pod górę…
A trudności przyjdą i tak, nieuniknione. Sęk w tym, aby nie poddać się, nie pogrążyć w przeciwnościach, które zsyła nam los, by stawiać temu czoło. Zawziąć się i brnąć na ten szczyt. Pytanie, co jest moim osobistym szczytem? Czy to będzie zdrowie? A może rodzina i relacje wewnątrz niej? A może postawisz na własny rozwój?
Gdy już postanowię, co jest moim priorytetem, o wiele łatwiej przyjdzie poukładać sobie wszystko w głowie, wyznaczyć cele i iść wyznaczoną ścieżką. Obrać ją i po prostu nią podążać, dać się prowadzić. A kiedy nastąpią trudności, postawić wszystko na jedną kartę. I znowu trzeba sobie zadać pytanie, pomyśleć i odpowiedzieć, aż będziemy mieć pewność, co jest tą osobistą „jedną kartą”. Odrzucić wszystko inne? Czasami trzeba z czegoś zrezygnować, aby zyskać coś innego. Nie bać się i dać sobie szansę, by nie żałować później tego, iż się nie spróbowało.
I jeszcze jedno na koniec – bez upadków i potknięć nie istnieją osiągnięcia i sukcesy.